11 listopada 2011. Jeszcze dwa tygodnie temu ten dzień dla wielu z nas oznaczał: Święto, rocznica odzyskania niepodległości, dziadek Piłsudski na dworcu, dzień wolny od pracy, długi weekend.
A teraz? Plac Konstytucji, plac na Rozdrożu, bijatyka, kolorowa niepodległość, palący się samochód TVN. Nie kończące się debaty. Kto był zły, a kto był dobry. Ile osób, ile strat. O tym co trzeba zmienić a czego nie. Dlaczego tak się stało. Że Policja nie jest gotowa na EURO 2012,itd, itp.
Natomiast u mnie…było tak:
11 listopada 2011, godzina 09.30
– Może jednak byśmy wstali?
– Oj..zaczekaj..
– No ja nie mogę już, wstaję. Robię śniadanie
Człap, człap. Biorę z wieszaka szlafrok i chwiejnym krokiem (jest to efekt niekompletnego obudzenia się) idę ku kuchni. Otwieram lodówkę. Widok kiełbasy uświadomił mi, że:
a: nie chcę jej na śniadanie, bo nie mam ochoty na mięso
b: jest świeto,więc chcę coś słodkiego.
c: no ale co?
d: nie mam mleka
Nagle głos z sypialni:
– Kochanie, wykorzystaj kefir!
Reny, to on umie czytać w myślach? Z lekkim przerażeniem biorę kefir, jajka. Wyciągam mąkę i cukier z szafki.
10.30
– I co robimy?
– No nie wiem, ładne słońce w sumie. To co, jedziemy gdzieś?
– Może do Wilanowa?
– Ok,..tylko zróbmy sobie kawkę..jakoś senno mi jest.
Leniwe śniadanie – placki z kwaśnego mleka
Składniki
Kefir
Mąka
2 jajka
2 łyżeczki cukru
Jak robić
Przyznam się, że robię to na zwanego „czuja”. Wsypuje trochę mąki, cukier, kefir i jajka. Masa do placków musi być lejąca się jak śmietana 18% lub ciut gęstsza. Podaje się z cukrem lub konfiturami
Inspiracja: Książka „Śniadanie i kolacje na każdą okazję”
Ps. W Wilanowie był spokój. Ogród był bezpłatny dla zwiedzających. Wahaliśmy się by nie pójść na Stare Miasto, ale zrezygnowaliśmy. Zastanawialiśmy się dlaczego nie ma żadnych koncertów, targów z produktami regionalnymi lub po prostu kiermaszu dla dzieci dla Starówce z okazji święta i wyjaśniające co to za świeto i dlaczego jest takie ważne. Zamiast tego liczne demonstrację, których już nie ogarnialiśmy. Jak wróciliśmy do domu.. okazało się, że się biją. A ja do tej pory nie wiem kto bił kogo..i w sumie nie wiem czy chce mi się. Tak jestem jak to się teraz to mówi: ignoratką. Ale przez to ignorację, mam lepsze wspomnienia :)
I to było najlepsze rozwiązanie:).
Ja też nie ogarniam… Ale w efekcie wydaje mi się, że faktycznie, to oni są ci ignoranci, bo zrobić taki, za przeproszeniem, burdel, z tego święta, to tylko tacy mogą
oj tak tak, ale najwazniejsze to stara prawda (w podstawowce mnie uczyli) zeby nie wychodzic z domu bez sniadania ;)
Ja jestem zupełną ignorantką, bo wyjechałam na wyjazd rodzinny w Góry Świętokrzyskie i dowiedziałam się, że coś się działo dopiero w niedziele po południu… Za to jaki miły weekend był :) I też nie mam pojęcia kto bił się z kim i właściwie o co chodziło i zamierzam podtrzymać moją ignorancję i to po prostu olać.
Ja bym do tego dobrał jeszcze jakąś dobrą herbate :) Ostatnio udaje mi się je dośc dobrze dobierac do potraw potym jak poczytałem na moim ulubionym blogu http://www.klub.dilmah.pl/blog na ten temat :)