Rozmyślanie – tradycje rodzinne oraz clafoutis z malinami

Za miesiąc zmienię nazwisko. Za miesiąc będę tworzyć najmniejszą jednostkę społeczną jaką jest rodzina. Ona i On. A za jakiś czas dzieci.

Na tym bym mogła skończyć. Jednak dla mnie to nie wszystko. Wraz z bliżającym się ślubem, zdaję sobie sprawę, iż za jakiś czas będę żoną a potem matką ..babcią, prababcią. Stworzę nową gałąź na drzewie rodzinnym. Będę przekazywać swojej córce bądź synowi historię mojej rodziny przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Historię mojej praprababci z Ukrainy, która poznała pięknego ułana. Historię mojej babci podczas I wojny światowej a także pokażę list od pradziadka do mojej prababci z tej samej wojny. Nie mówiąc o zdjęciu ze ślubu moich pradziadków, które ma pewnie już 100 lat, bo ślub odbył się przed 1913 roku. A w kuchni pokażę jak przyszykować faworki babci Zosi, barszcz babci Józi.

A co będzie przekazywane po mnie? I czy warto te tradycje pielęgnować?

Clafoutis z malinami

Przepis dla mnie nowy, ale już wiem, że będzie stałym punktem w menu rodzinnym. Znalazłam go w ostatnim numerze specjalnym Moje Gotowanie „Gulasze i Zapiekanki”. Bardzo szybko się robi oraz doskonale smaluje. Najlepsze jeszcze ciepłe. Czy to może deser babci Ali? Czas pokaże

Składniki

50 dag malin (ja dałam przeze mnie mrożone. Doskonale wyszło)
3 łyżeczki cukru waniliowego
50 ml wiśniówki (też domowej roboty, prezent od cioci:))
2 łyżki masła
2 jajka
4 łyżki cukru
150 ml mleka
4 łyżki mąki

Maliny wrzucamy do naczynia, posypujemy cukrem waniliowym i zalewamy wiśniówką. Odstawiamy na bok. Jajka ucieramy z cukrem, następnie dodajemy mleko, roztopione masło, mąkę – stopniowo, ciąglę miksując. Foremkę do zapiekania (ja dałam porcelanową) wysmarujemy masłem. Układamy maliny, zalewamy masą. Wkładamy do rozgrzanego piekarnika (180 stopni) i pieczemy aż do powstanie brązowa skórka.

Naprawdę polecam.

Deser dodaje do akcji:

3 Komentarze Dodaj własny

  1. wilczyca aga pisze:

    wspaniały deserek! piękne i prawdziwe rozmyślania

  2. vanilla pisze:

    kochana Babciu Alu… spróbuję i ta, tym bardziej że uratowałaś dla mnie ten cudny deser od nielubianych wiśni… :) pozdrawiam! piękne zdjęcia. piękne!!!

    1. smacznydom pisze:

      a zrob, a zrob babciu Aniu:) wnuczki na pewno polubia:)

Dodaj komentarz